sobota, 29 sierpnia 2009

amerykanski styl zycia.

BUENOS DIAS ! Minal mi juz tydzien - sobota - osmy dzien mojego pobytu w Rockford. Czas leci bardzo szybko, codziennie dzieje sie cos nowego, wiec duzo wrazen. Powiem Wam szczerze, ze coraz bardziej zaczyna mi sie podobac zycie amerykanskie. Po tygodniu obserwacji, stwierdzam iz do lunchu Amerykanie jedza chipsy, jedzenie z lunchu trzymaja w torebkach, sa bardzo liczne szkoly - ok 4-5 tys uczniow (moja ma tylko tys.,gdyz jest prywatna), w szkole mamy bardzo grube ksiazki, na okolo jest duzo przestrzeni, sa bardzo szerokie drogi, a swiatla dla samochodow sa po przeciwnej stronie jezdni(nie jak w Polsce nad samochodem)
Jesli chodzi o szkole to we wtorek dostalam nowy plan zajec. W Keith plan wyglada inaczej niz w polskiej szkole. Mam 6 rubryk - A day, B day, C day, D day, E day, F day i kazdego dnia rubryka sie zmienia. Np. w pon. jest A day, we wt. B day, w sr. C day, w czt. D day, w pt. E day, a w nastepny pon. F day, we wtorek A day, a srode B day itd. Dzien zaczyna sie od meetingu (spotkanie calej szkoly) podczas ktorego omawiamy dzien ktory minal i to co nas czeka oraz kazdy ma mozliwosc zglosic jakies kolko zainteresowan, a jest tego w Keith mnostwo. O 8.25 zaczynamy lekcje, ktore trwaja 40 min i jest ich 9,a przerwy sa 5-cio minutowe. Kazdego dnia na ktorejs lekcji mam czas wolny,ktory poswiecam na lunch. Na lunch sklada sie kanapka/tost, zupa, salatki, ciastko i cos do picia. Dodatkowo mozna kupic rozne slodkosci w stylu batona czy lodow. A lekcje koncza sie o 15.15. Niektore sale wygladaja troche inaczej, stoliki,ktore trzeba zaznaczyc sa przyczepione do krzesla, ulorzona sa w podkowe. Ale wiekszosc wyglada podobnie jak w Polsce. Przez te poloczone ze soba stoliki z krzeslami, zaliczylam juz pierwsza glebe jak wstawalam, bylo to na literaturze (haha - duzo smiechu przy tym bylo)
jedna z sal od matematyki - Mrs Lipton, ktora jest moja wychowawczynia.

sala na trzecim pietrze, w ktorej mialam algebre.


zdj. z gory na miejsce gdzie mozna zjesc lunch, posiedziec i pogadac, a czasem sa wystepy teatralne (z lewej strony jest scena)
W amerykanskim szkolnictwie nie ma klas,do ktorych chodza uczniowie w jednym wieku. Sa tu tworzone grupy w zaleznosci od posiadanej wiedzy. Tak wiec kazdy przedmiot mam z innymi osobami z roznych rocznikow.
Po calym tyg. algebry, na ktorej spalam, gdyz 'uczylam sie' jak po koleji rozwiazuje sie rownanie, ze najpierw nawiasy,potem potegi, mnozenie,dzielenie itd. zmienilam ja na analize matematyczna + trygonometrie. Po wstepnym obejrzeniu nowej ksiazki, zapowiada sie ciezko, gdyz nie mialam rachunkow rozniczkowych i calkowych. Fizyke mam od podstaw, ale to dobrze gdyz naucze sie angielskiego slownictwa. Na literaturze przerobilismy juz 4 rozdzialy THE PRINCE - filozofia polityczna- nie cierpie tego. Duzo nie rozumiem, gdyz ksiazka jest z XVI wieku. Na historii przerabiamy panstwa i rzeki Europy, wiec tez troszke sie nudze. Moze zmienie na historie Stanow?! zobaczymy. Mialam tez zajecia z fotografii i teatru. Bardzo fajne przedmioty :) Oraz mialam juz 3 razy hiszpanski - kocham ten jezyk i zammierzam go kontynuowac w Polsce. Bedzie troszke ciezko uczyc sie drugiego jezyka po angielsku. Wymaga to podwojnej uwagi, ale dam rade! Na study hall odrabiamy prace domowe - nauczyciele w Ameryce zadaja mnostwo do domu!! W ten weekedn musze zrobic 120 przykladow z matmy, nauczyc sie fizyki,gdyz w pon. mam klasowke i przeczytac kolejne rozdzialy The Prince i cos o tym napisac oraz zrobic projekt na fotografie. A jak na europejke przystalo, dobrze ze znam panstwa Europy, to o jeden przedmiot mniej do nauki.

Pisalam wczesniej o treningach siatkowki,mam 5 razy w tyg. zajecia - to dobrze,bo przynajmniej nie przytyje :P Treningi sa dosc wyczerpujace i trwaja 2 - 2.5 godziny. A w czwartek mialam pierwszy turniej, gralysmy z South Beloit - oczywiscie wygralysmy :) W domu bylam dopiero o 22, a do zrobienie mialam jeszcze fizyke i literature. Codziennie pozno wracam, wiec jak klade sie spac to zasypiam w blyskawicznym tempie.

skupienie przed meczem, z trenerkami.

mecz Keith - South Beloit

Wczoraj (piatek) po treningu ok 19 pojechalysmy z dziewczynami (niektore z druzyny i niektore ze szkoly) do kina, ktore jest bardzo podobne do polskiego. Ogladalysmy 'THE TIME TRAVELLER'S WIFE" Polskie tlumaczenie -Zakleci w czasie. Nie wiem kto tlumaczy te tytuly, ale sa beznadziejne. Film opowiada historie mezczyzny (Henry DeTamble -Eric Bana ), ktory posiadal umiejetnosc w przenoszeniu sie w czasie. Jednak jest to umiejetnosc niepodlegajaca jego woli i nie wie w ktorym momencie swojego zycia sie pojawi. Dzieki takiej mozliwosci pojawia sie w roznych chwilach zycia swojej uchochanej (Clare Abshire - Rachel McAdams). W Polsce film bedzie dopiero od 20 listopada, ale warto czekac - film warty obejrzenia. Wszystkie Amerykanki plakaly podczas seansu - sa to bardzo wrazliwe dziewczyny. A swoja droga to bardzo sie polubilymsy. Wracalysmy w 6 osob w jedym samochodzie, sluchajac glosnej muzyki - to co lubie. To jest dobra sprawa, iz w Stanach ludzie maja prawo jazdy od 16-ego roku zycia :)
Dzisiaj rano bylam z moja host mother - Lori na silowni, tak wiec nie czuje ani rak ani nog. Prowadze tutaj naprawde aktywny styl zycia.
Na koniec dodam zdj. z psami:

ja z psami :)

Brandon
Max

Tyle na dzisiaj. Pozdrawiam i caluje wszystkich!!

2 komentarze:

  1. wow, widze, że u ciebie tez sie dużo dzieje...
    Całusy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę,że dużo się u Ciebie dzieje i świetnie się bawisz oby tak dalej!No nie wiem czy jest czego zazdrościć bo cały tydzień spędza sama w domu więc trochę nudno mi będzie. Chcę iść na ten film,ale na razie nie mam z kim. Mam nadzieję,że ta algebra 3 będzie taka nudna bo matematyka to nie moja dziedzina! ;d
    Nie dziękuję i Tobie też życzę POWODZENIA! :) ;*

    OdpowiedzUsuń