piątek, 14 sierpnia 2009

Jak się to wszystko zaczęło? czyli rok w USA.

Witam wszystkich serdecznie na moim blogu poświęconym wyłącznie wymianie rotariańskiej do USA. Zacznę od tego w jaki sposób znalazłam się w owym programie. Któregoś marcowego piątku razem z koleżanką z klasy Asią zapisałyśmy się na listę chętnych do wymiany. Pierwsze spotkanie z przedstawicielami Rotary odbyło się już następnego dnia. Polegało ono na dowiedzeniu się czegoś na temat ucznia, poznaniu jego zainteresowań i oczywiście sprawdzeniu umiejętności w posługiwaniu się językiem angielskim. Nie nastawiałyśmy się na wyjazd, udałyśmy się tam wyłącznie w celu dowiedzenia się czegoś więcej na temat fundacji i krajów jakie oferują, czyli Stany Zjednoczone, Brazylię i Australię. Po miesiącu odezwali się do nas z informacją iż zostałyśmy zakwalifikowane do wyjazdu - ja do Stanów i Asia do Brazylii. Byłyśmy w ogromnym szoku, gdyż nie spodziewałyśmy się tego. A jeszcze bardziej zdziwieni byli rodzice. Zaczęły się rozmowy na temat plusów i minusów wyjazdu na rok. Oczywiście plusy przeważyły, a to ze względu na to,ze w mojej rodzinie jest osoba, która brała udział w takiej wymianie. Mój brat cioteczny Paweł spędził rok w Stanach (2003/2004) i powiedział ze jest to świetne doświadczenie, któremu bardzo wiele zawdzięcza. Wymiana uczy nas przede wszystkimi odpowiedzialności, cierpliwości, opanowania i jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Po takiej wymianie stajemy się naprawdę dojrzałymi ludźmi, którzy wkraczają w życie z pełnym bagażem doświadczeń. Dostałam od naszego warszawskiego opiekuna aplikacje do wypełniania, które oddawaliśmy przed świętami wielkanocnymi. Potem zostało mi tylko czekać na odpowiedz ze Stanów. Nie ma co ukrywać, czekałam bardzo długo bo aż 3,5 miesiąca. Dokładnie 10-ego lipca poznałam swoja pierwszą host family. Składa się ona z host mother Lori i jej dziewięcioletniej córeczki Alyssy, które mieszkają w jednorodzinnym domku w Rockford w stanie Illinois. Rockford znajduje się 100 km na północny-zachód od Chicago i liczy 150 tys. mieszkańców. Będę chodzić do prywatnej szkoły Keith Country Day School. Na zdjęciach wszystko wygląda pięknie, ale na własne oczy przekonam się już za tydzień. Mam lot 21 sierpnia - piątek, który trwa 10h. Jak dolecę to napisze jak jest. Trzymajcie kciuki. Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. Widzę,że mój wcześniejszy komentarz się nie zamieścił ;d Już na pewno odliczasz dni do wyjazdu, a ja już na miejscu i jest hmm jakoś dziwnie,a prawdziwe schody zaczną się jak rozpocznie się szkoła. Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga wwww.niespodziewanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, Dotarłam i jest naprawdę super!Trzymam za ciebie kciuki i nie mogę się doczekać następnych wpisów na twoim blogu.
    Trzymaj się:)
    PS Gustavo trochę moałomówny, ale myślę, że w porządku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam takie pytanie czy wasza wymiana byla organizowana przez szkole czy same ja znalazlyscie??

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój rok ciekawie sie zapowiada:)
    czy mogłabyś napisac coś więcej o wymianie z rotary? ;]
    czekam na dalsze relacje ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. hahah ty leciałaś 21 lipca, a ja wtedy wracałam:D

    OdpowiedzUsuń